Nie przyjechałam tu by schudnąć ani, by przeprowadzić tzw.detox. Nie zapłacono mi też za reklamę ośrodka i osoby słynnej już pani doktor. Poddałam się jedynie tygodniowemu reżimowi diety warzywno-owocowej i ćwiczeniom na świeżym powietrzu po to, aby opisać to zjawisko dla Was i poinformować Was, że jest takie miejsce w Polsce, na Kaszubach, w którym to jesteśmy w stanie przywrócić organizmowi równowagę kwasowo-zasadową i rozpocząć tym samym nowe życie.
Zobaczyłam tu mocno schorowanych ludzi, którym nadmierna tusza uniemożliwiała sprawne poruszanie się między stolikami w jadalni i udział w zajęciach sportowych. Podziwiałam ich determinację i chęć uczestnictwa we wszystkich proponowanych aktywnościach. Dla odmiany szczupli borykali się z chorobą jakiegoś narządu, byli po wylewach, zawałach, nowotworach czy nawet w depresjach. Bo to jest miejsce dla każdego kto chce uleczyć swoje fizyczne wnętrze i w konsekwencji odmienić być może swój los!
Przyjeżdżają tu wszyscy, od słodkich korpulentnych i zmęczonych życiem nastolatek z pełnymi wigoru matkami, par zakochanych staruszków, którzy raz w roku odświeżają tu swoją wiedzę i wiarę w przywrócenie kondycji zmęczonym miastem tkankom, jak również uczuleniowcy pokarmowi i wziewni, szukający dla siebie ratunku w dietetycznym reżimie..
O dr Dąbrowskiej usłyszałam wiosną tego roku. Kończyłam właśnie moją książkę, kiedy znajomy opowiedział mi o warszawskich „ozdrowieńcach”, odmienionych i odmłodzonych pięćdziesięciolatkach, spędzających urlopy na Kaszubach…Szperając wówczas w sieci odkryłam moją „żywieniowo siostrzaną” duszę pani doktor Dąbrowskiej, która tu koło mojego nosa, na Kaszubach, podobnie jak dr Ornish w Ameryce, przywraca zdrowie schorowanym i otyłym ludziom stosując rodzaj pół-ścisłego postu, w czasie którego organizm pozbawiony codziennej dostawy białek i węglowodanów przechodzi na trawienie wewnątrzkomórkowe. Na potrzeby energetyczne w pierwszej kolejności „zżera” więc nasze nagromadzone przez lata śmieci, zaś organom zwolnionym z codziennej produkcji enzymów, przynosi ulgę.
Skromna pani doktor, malutka, szczuplutka i niezwykle energiczna osoba „bez wieku”, której wygląd podobno od lat nie ulega zmianie, pojawia się tu z wykładem tylko raz w tygodniu. Niemalże od pierwszej minuty przygważdża słuchaczy do krzeseł swoją wiedzą, doświadczeniem i wiarą w to co robi. Kiedy przed wielu laty, pracując w klinice chorób wewnętrznych, wyleczyła na własną odpowiedzialność beznadziejnie chorego pacjenta sokami warzywno-owocowymi, nie tylko uratowała mu życie, w życiu samej pani doktor dokonał się wówczas wielki przełom.
Doktor Dąbrowska jest pasjonatką. Mimo podeszłego wieku zajmuje słuchaczy dwugodzinnym wykładem uzupełnianym często niekończącymi się „aneksami”. Ma tu swoich stałych wielbicieli przyjeżdżających co roku na „dietetyczną spowiedź” ale i takich, którzy przekraczają progi ośrodka po raz pierwszy. Liczne zajęcia, konsultacje lekarskie i szeroki wachlarz dodatkowo płatnych badań, masaży i zabiegów upiększających sprawia, że wszyscy zerkają wciąż na zegarek.
Ja odbyłam tu drogę typowego podglądacza, byłam kaszubskim papparazzi, który z zapartym tchem śledził codzienność ludzi zdecydowanych na wielką zmianę. Wraz z pierwszym pianiem bio-koguta rozpoczynałam dzień od mojego tuptania, a po chudzieńkim śniadanku ruszałam na przeszpiegi.
Z całej gamy dodatkowych zabiegów wybrałam sobie jeden, dla wielu dość kontrowersyjny…Stosowany od zamierzchłych czasów ma teraz w Polsce coraz więcej zwolenników. Przyznam, że w moim przypadku było to odczarowanie niegroźnej dziecięcej fobii, bowiem w dzieciństwie nie raz zdarzało mi się wyskakiwać z mulistej rzeki z wrzaskiem, widząc przyssane do mojej łydki śliskie czarne stworzenie…Teraz na własne życzenie dałam sobie podessać aż trzy!
Hirudoterapia czyli leczenie pijawkami ze sterylnych hodowli jest bardzo skuteczną i „prastarą” metodą na żylaki, poprawiającą krążenie, obniżającą ciśnienie, likwidującą zakrzepy i odbudowującą krew! W Stanach Zjednoczonych a także w wielu krajach Europy Zachodniej taka metoda leczenia jest refundowana!
Ajurweda – prastara nauka indyjska do dziś zaleca okresowe upuszczanie krwi w celu jej odnowienia i rewitalizacji organizmu. A na przykład w Trzebnicy Śląskiej dr.Maciej Paruzel ratuje pacjentom na wpół obumarłe kończyny po replantacji właśnie przystawianiem pijawek! Niewielu z nas wie, że Polska w chwili obecnej jest jednym z największych eksporterów pijawek „medycznych” na Zachód!
Chcecie wiedzieć, co działo się potem?… Nic szczególnego, po zaledwie dwóch sesjach…Poza tym, mam odciśnięte na mojej skórze trzysta mikroskopijnych ząbków z potrójnych szczęk trzech żarłocznych stworzeń, które ułożyły się w kształt cokolwiek znajomy, piramidkę trzech znaków Mercedesa. A ponieważ lata temu wypracowałam sobie własny zdrowy styl odżywiania, to po pobycie u doktor Dąbrowskiej, są one jedynym zauważalnym „wspomnieniem” na moim ciele ????
Na mój eksperyment wybrałam ośrodek „U Haliny”, który ma infrastrukturę przystosowaną dla osób niepełnosprawnych a już wkrótce wyposażony zostanie w odpowiedniej wielkości windę.
ps. Doktor Dąbrowska nie jest właścicielką żadnego z trzech ośrodków prowadzących dietę warzywno- owocową / „U Zbója”, „U Haliny” oraz „WALD-tour”/. Są prowadzone na bazie jej pomysłu przywracania zdrowia poprzez pół-ścisły post. Jednak osoby towarzyszące chorym mogą wybrać dietę pełnowartościową, która polega na spożywaniu prawidłowo skomponowanych, świeżo zakwaszonych produktów z surowego mleka, kiszonek warzywnych, jaj, minimalnej ilości mięsa, ryb bałtyckich oraz kiełków, nasion, orzechów i strączkowych. Poza propozycją wybornych miodów z kaszubskiej pasieki, nie znajdziemy w ośrodku cukru pod żadną postacią?
Komentarz internautki:
Witam Panie Doktorze!
Widzi Pan po wielu latach konsultacji z lekarzami, leczenia mnie przez nich objawowo, zaczęłam poszukiwać własnej ścieżki uzdrowienia siebie samej.
Tak się jakoś złożyło, że znalazłam sposób i to najstarszy na świecie, już Hipokrates mawiał, iż to pożywienie jest lekarstwem, jak również może być trucizną…
Czasy, w których żyjemy zdecydowanie pokazują to drugie…
Po paru latach konsekwentnej diety cofnęłam rozwijającą się już u mnie cukrzycę typu II, obniżyłam cholesterol z 240 na 170…i to bez wyniszczających organizm statyn, wyszczuplałam, nabrałam wigoru i chęci do życia…niektórzy znajomi mówią nawet, że odmłodniałam? Niestety nie cofnę już dzisiaj niepotrzebnie wykonanych na mnie operacji chirurgicznych…ale któż to mógł wiedzieć, przecież nie lekarze, że dietą można wiele…
Pozdrawiam Pana serdecznie życząc meta zdrowia! I proszę pozwolić, że poproszę, aby zechciał Pan wygłaszać swoje komentarze w gabinecie lekarskim, wśród pacjentów, którzy Panu jeszcze ufają. My tu jesteśmy na innej planecie i proszę pozwolić nam tu pozostać?