Lekarze i naukowcy alarmują: niektóre produkty zdecydowanie wymagają etykiet ostrzegawczych. Ich nadmierne spożycie może być szkodliwe dla zdrowia.
Kofeinowe napoje energetyczne , obiecujące poprawę czujności i zwiększenie uwagi, niekiedy nawet lepsze osiągnięcia sportowe i zwiększenie wydolności organizmu, powinny być opatrzone etykietami ostrzegającymi przynajmniej o zawartości kofeiny- twierdzi „Johns Hopkins, badacz uniwersytecki.
Napoje o największej zawartości kofeiny powinny także informować o potencjalnych zagrożeniach dla zdrowia, mówi profesor psychiatrii Szkoły Uniwersyteckiej „Johnsa Hopkinsa w Baltimore, „Roland Griffiths.
Jest on współtwórcą raportu o szkodliwości napojów energetycznych.
„Na wielu opakowaniach brakuje informacji o rzeczywistej zawartości kofeiny” mówi. A niektóre z nich zawierają jej ponad 14 razy więcej niż przeciętne napoje gazowane.
Reprezentanci branży bronią się jednak ripostując, że większość „czołowych” napojów energetycznych zawiera tyle samo kofeiny lub nawet mniej niż jeden kubeczek kawy rozpuszczalnej. Jeżeli napoje musiałyby być znakowane, należałoby podobnie oznaczać każdy kubek kawy i słoik kawy.
Odkąd Red Bull, pierwszy napój energetyczny, jaki trafił do USA w 1997 roku, rynek zaczął wręcz puchnąć.
Od tej pory na całym świcie konkuruje ze sobą ponad kilkaset marek, a w samych Stanach rocznie wydaje się więcej niż 5,4 miliarda dolarów na napoje energetyczne.
Choć FDA ogranicza zawartość kofeiny w napojach typu cola do 71 miligramów na 3,55 decylitra, limit taki nie obejmuje napojów energetycznych.
Ponieważ są one zwykle promowane jako tak zwane „suplementy diety”, nie dotyczą ich normy żywieniowe.
I tak w 235 gramach napoju (szacunkowa szklanka):
- kawa rozpuszczalna zawiera 96 miligramów kofeiny
- Red Bull ma jej 80 miligramów
- czarna herbat- 55 mg
- Mountain Dew- 37 mg
- Pepsi Cola- 26 mg
- Coca-Cola – 23,4 mg
